Sutener, gangster, oszust - jak działa fabryka nienawiści
Ludzie, którzy piszą, że "podobno", "krążą plotki", że "więc sprawą się trzeba zająć", powinni pamiętać, że w naszych czasach wygenerowanie takich samych albo gorszych plotek o nich to kwestia banalnie prosta. Tyle że są na tyle nieważni, iż nikomu się nie chce. Powinni jednak pamiętać o warholowskiej zasadzie 15 minut.

Charakterystyczne jest, że wykształceni, inteligentni czasem ludzie po prostu stosują manipulacyjną matrycę najbrudniejszej propagandy. Robią to w pełni świadomie, choć może przyświeca im założenie, że te brudne metody stosują dla jakiegoś dobra wspólnego.
Jak to działa dokładnie? Najpierw mówimy, że "są plotki", że pan X dręczy zwierzęta (plotki, które właśnie wyprodukowaliśmy). Potem rozmawiamy o tym, że to trzeba sprawdzić. A w końcu, o strasznym losie zwierząt dręczonych przez psychopatów.
Słuchacz pod koniec jest już wściekły na tych złych ludzi. Pamięta, że to pan X jest ich przedstawicielem. Nienawidzi go z całego serca, a o najsłabszym pod kątem emocjonalnym elemencie przekazu - tym, że wszystko oparte jest na jakichś "plotkach" - już dawno nie pamięta.
W niniejszym tekście nie używam nazwisk, bo pisząc o twórcach propagandy przypominającej najbardziej niesympatyczne wzorce historyczne, musiałbym pominąć część ich kolegów i koleżanek - jest ich po prostu tak dużo.
Byłaby więc w tym pewna niesprawiedliwość. Co więcej, nie przepadam, mam pewien opór, deficyt, zahamowanie przed obrażaniem osób, które znałem przez wiele lat i - nawet nie zgadzając się z nimi - ceniłem ich opinię. Z przykrością patrzę na to, co się z nimi dzieje. A w tej sytuacji łatwo posunąć się za daleko.
W całej sprawie nie chodzi tylko o dawanie nowego życia przedwyborczym pomówieniom wobec nowego prezydenta, choć o tę sytuację dziś politycznie chodzi przede wszystkim. Ale chodzi też o planowe niszczenie ludzi we współpracy polityków, służb państwa, mediów, a także tak zwanych "gadających głów".
Fabryka plotek
Ten model zna już nie tylko każdy dziennikarz, pracownik mediów czy twórca propagandy. Nie tylko każdy nadzorca pokoju na farmie trolli - ale nauczyła się go perfekcyjnie także profesura, socjologowie, politolodzy, celebryci, gadające głowy z telewizji, a także politycy.
Co gorsza - nawet przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Opiera się po pierwsze na dość łatwym zabiegu technicznym, po drugie - na wierze w statystykę i przewagę polityczną.
Zabieg jest prosty. Nie mówimy więc, że "kandydat na prezydenta był sutenerem" lub "gangsterem" - za coś takiego ciężko byłoby się wybronić przed sądem. Mówimy, że "według anonimowych źródeł", "podobno", są "kontrowersje", albo nawet - przecież w przypadku Karola Nawrockiego właśnie tak było - "krążą plotki".
To, że stroskany tymi plotkami właśnie je tak naprawdę wyssał z palca? A któż to sprawdzi. W dodatku ma rację. Skoro właśnie plotki rozpuścił, to już krążą!
Do napisania niniejszego tekstu sprowokowała mnie rozmowa, toczona na falach jednej z informacyjnych stacji radiowych, między "redaktorem" a "profesorem" na temat właśnie problemu, jaki mamy. Nie z plotkami. Z prezydentem, o którym krążą plotki, więc cały naród ma kłopot i trzeba jakoś tę kadencję skrócić.
Nieważne jest to, że plotki te były produkowane przez machinę propagandową tuż przed wyborami, kiedy rządzą już tylko emocje. Ich twórcy liczą na to, że część elektoratu nie zwróci już nawet uwagi na to, że karany patocelebryta to marne źródło informacji, a wersja, wedle której 16-latek był bossem wpływowej mafii sutenerskiej, nie trzyma się kupy.
Zapasy w błocie
Takie rzeczy nie są niczym nowym w kampanii wyborczej. Amerykanie mają ładne określenie na to: mud-slinging (obrzucanie się błotem). Ale tam jednak są one w dużo większym stopniu uprawdopodobniane.
Do tego mamy jeszcze zjawiska już typowe bardziej dla naszej szerokości geograficznej. Oto od wtorku, po otrząśnięciu się z powyborczego szoku, media, a także upolityczniona część profesury, zaczynają biadolić nad "ciemną masą", wprost obrażając społeczeństwo, które głosowało, jak głosowało.
Do tego owi influencerzy domagają się dalszego sprawdzania tej poważnej sprawy, która opiera się na "plotkach".
W ten sposób wykończono, zniszczono życie, rodziny, kariery, wpędzono w depresję wiele osób w Polsce. W przypadku łódzkiego polityka Andrzeja Kerna w latach 90. wykorzystano nawet tragedię, jaką jest ucieczka nieletniej córki z domu.
Zupełnie niedawno zaszczuto w ten sposób rzekomego mobbera, księdza Jacka Stryczka, twórcę "Szlachetnej Paczki", kiedyś największej charytatywnej akcji w Polsce. Co prawda całkowicie go oczyszczono po przesłuchaniu dziesiątek świadków, ale co z tego, kiedy dziś jest człowiekiem mówiącym tylko o swoich krzywdach.
Zrobili to ludzie na lewo i prawo, używający argumentów moralnych, uwielbiający opowiadać o wzniesieniach emocjonalnych i oburzeniu, którym kierują się przy pisaniu swoich tekstów.
Na drugą nóżkę?
Na czym z kolei polega wiara w statystykę twórców tej propagandy? Na założeniu, że w prokuraturze, sądzie prawdopodobnie wygrają, bo będą one po ich stronie, że ich mocodawcy to docenią, bo to oni mają media, pieniądze, są silniejsi.
I tu pojawia się element ogromnej krótkowzroczności. Bo przecież za jakiś czas mogą przyjść inni, ale stosujący te same techniki, metody i robiący te same założenia manipulacyjne, tylko "na drugą nóżkę". Niestety, jest to prawdopodobne.
A w gruncie rzeczy powodzenie tych wszystkich manipulatorów zależy od rozsądku i wolnej woli odbiorców. Czego Państwu i sobie życzę. Przy wyborach i na co dzień.
Wiktor Świetlik