Obawy przed Rosją, apel szefa NATO. "400 proc. więcej"
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte wezwał do 400-procentowego zwiększenia zdolności sojuszu w zakresie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Miałaby to być odpowiedź na zagrożenie ze strony Rosji. Rutte wskazywał, że państwa potrzebują tysięcy czołgów i milionów pocisków.

Oświadczenie sekretarza generalnego NATO Marka Rutte miało paść podczas jego przemówienia na panelu think-tanku Chatham House w Londynie.
- Widzimy w Ukrainie, jak Rosja sieje terror z góry, więc wzmocnimy tarczę, która chroni nasze niebo - mówił Rutte.
Szef NATO wzywa do zaawansowanej obrony. Mówi o 400-proc. zwiększeniu
Wezwał jednocześnie do "400-procentowego zwiększenia zdolności transatlantyckiego sojuszu" w zakresie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej w odpowiedzi na zagrożenie ze strony Moskwy.
Szef Paktu Północnoatlantyckiego wskazywał - jak podają źródła, które go cytują - że "nasze siły zbrojne potrzebują również tysięcy więcej pojazdów opancerzonych i czołgów, milionów więcej pocisków artyleryjskich".
Agencja AFP przypomina, że w czerwcu w Holandii odbędzie się szczyt NATO. Według informacji przekazanych przez Biały Dom, udział w wydarzeniu ma wziąć Donald Trump, który niejednokrotnie naciskał na członków Sojuszu, aby zwiększyli wydatki na obronność do 5 proc. PKB.
Wydatki na obronność NATO. "Musimy mieć więcej sił i zdolności"
Kraje członkowskie NATO od trzech lat starają się zwiększyć swoje zdolności obronne. Reakcja związana jest z pełnoskalową inwazją na Ukrainę, której Rosja dokonała w lutym 2022 roku.
Jednak w ocenie Marka Rutte, "niebezpieczeństwo nie zniknie nawet po zakończeniu wojny w Ukrainie". - Potrzebujemy kwantowego skoku w naszej zbiorowej obronie. Musimy mieć więcej sił i zdolności, aby w pełni wdrożyć nasze plany obronne - miał powiedzieć szef NATO.
Obecnie minimum, jakie państwa należące do Sojuszu Północnoatlantyckiego muszą przeznaczyć na obronność, wynosi 2 proc. PKB. Na ten cel najwięcej wydaje Polska - w ubiegłym roku, jak wynika z raportu, było to nieco ponad 4 proc. PKB. Za naszym krajem w czołówce znalazły się także Estonia czy Łotwa.