"Nie jest to rezygnacja". Były kandydat na prezydenta Rumunii o przyszłości
Postanowiłem zakończyć swoje aktywne zaangażowanie polityczne - poinformował były kandydat na prezydenta Rumunii Calin Georgescu. Nie wykluczył jednak powrotu do polityki, jeśli "będzie mogło to przynieść prawdziwe korzyści narodowi rumuńskiemu".

-Nie jest to rezygnacja, a odpowiedzialny wybór - powiedział Georgescu, który wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii w listopadzie ub.r. Rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił później te wybory, powołując się na wiarygodne dowody zagranicznej ingerencji na korzyść tego polityka.
"Postanowiłem zakończyć swoje aktywne zaangażowanie w proces polityczny, biorąc pod uwagę, że z mojego punktu widzenia (dotychczasowy - red.) etap ruchu suwerennościowego dobiegł końca" - napisał Georgescu, postrzegany przez wielu analityków jako kandydat prorosyjski i skrajnie nacjonalistyczny polityk. Dodał, że jego decyzja nie "oznacza osądzania tych, którzy nadal wspierają tę sprawę".
Nie wykluczył przy tym powrotu do polityki, "jeśli pojawi się poważna okazja, która może przynieść prawdziwe korzyści Rumunii i narodowi rumuńskiemu".
Kontrowersje wokół Georgescu. Prokuratura prowadzi postępowanie
Oświadczenie Georgescu zostało opublikowane późnym wieczorem w poniedziałek, a więc w dniu, w którym zwycięski kandydat w powtórzonych wyborach prezydenckich Nicusor Dan został zaprzysiężony na urząd.
Po unieważnieniu zeszłorocznych wyborów prezydenckich Georgescu chciał wystartować w powtórzonych wyborach w 2025 r., ale Centralne Biuro Wyborcze odrzuciło jego kandydaturę, powołując się właśnie na orzeczenie Sądu Konstytucyjnego o unieważnieniu pierwotnego głosowania.
W lutym rumuńska prokuratura wszczęła postępowanie karne przeciwko Georgescu, oskarżając go m.in. o podżeganie do podważania porządku konstytucyjnego, nadużycia w finansowaniu kampanii oraz wspieranie organizacji faszystowskich, rasistowskich, ksenofobicznych i antysemickich.