Donald Tusk i wotum zaufania. Co się stanie, jeśli premier nie znajdzie większości?
Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by premier, który wnioskuje o wotum zaufania dla swojego rządu, przegrał to ważne głosowanie. Czy Donald Tusk ma się czego obawiać? Sprawdzamy.

Głosowanie nad wnioskiem o wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska jest kulminacyjnym punktem politycznego tygodnia w Polsce. Wniosek złożył sam Prezes Rady Ministrów, który chce mieć przekonanie, że wciąż ma większość w parlamencie i jest w stanie realizować swoją agendę.
Tyle tylko, że jest to trochę gra pozorów, bo Donald Tusk jest pewien większości. Żaden premier po 1989 roku nie decydował się na złożenie takiego wniosku, jeśli nie był pewien większości. W przeciwnym razie mogłoby wydarzyć się coś skrajnie nieprzewidywalnego, czyli upadek rządu. Jeśli Tusk nie policzył szabel, mógłby się bardzo zdziwić. Na dziś nic jednak na to nie wskazuje.
Wotum zaufania. Jak wygląda procedura?
Sama procedura "wotum zaufania" jest oczywiście opisana w Konstytucji RP. Jak czytamy w art. 160, "Prezes Rady Ministrów może zwrócić się do Sejmu o wyrażenie Radzie Ministrów wotum zaufania. Udzielenie wotum zaufania Radzie Ministrów następuje większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów".
Po 1997 roku, odkąd obowiązuje obecna konstytucja, sześciokrotnie szefowie rządów prosili o wotum zaufania. W latach 2003-2004 z tego instrumentu korzystali Leszek Miller i Marek Belka. W 2012 i 2014 roku po wotum zaufania sięgał Donald Tusk, a w 2018 i 2020 roku Mateusz Morawiecki. Za każdym razem rząd uzyskiwał większość, a wotum zaufania zostało podtrzymane.
Co by się jednak stało, gdyby tym razem wszystko poszło nie po myśli premiera? Taki przypadek opisuje art. 162 Konstytucji RP. Wynika z niego, że w przypadku nieuzyskania wotum zaufania premier składa dymisję Rady Ministrów. Następnie prezydent, przyjmując dymisję Rady Ministrów, powierza jej dalsze sprawowanie obowiązków do czasu powołania nowej Rady Ministrów.
Taka sytuacja oczywiście nie oznacza nowych wyborów, bo to w tym samym parlamencie rozpoczyna się poszukiwanie większości, która będzie w stanie wyłonić nowy rząd. Może to być ta sama większość, ale z nowym kandydatem na premiera i rządem, a może to być zupełnie nowa większość, np. po odwróceniu koalicji. Co ważne, do czasu wyłonienia nowych władz, wciąż rządzi obecny premier i jego gabinet.
Pewność rządu i liczenie szabel
To oczywiście rozważania czysto hipotetyczne, ponieważ - tak jak pisaliśmy wyżej - nigdy nie zdarzyło się, by premier zawnioskował o wotum zaufania, nie mając przekonania, że dysponuje większością. Co więcej, obecna większość może być najbardziej stabilna ze wszystkich poprzednich.
Świadczy o tym arytmetyka sejmowa. Koalicja rządząca - na papierze - dysponuje 242 głosami (Koalicja Obywatelska 157, Trzecia Droga 64, Nowa Lewica 21). Po drugiej stronie jest 218 głosów. Różnica jest więc na tyle spora, że środowe głosowanie powinno być formalnością. Powinno, bo oczywiście są znaki zapytania przy pojedynczych nazwiskach, jak np. Marka Sawickiego z PSL, który w tygodniu zachęcał do zmiany premiera. Takie głosy są jednak odosobnione.
Środowe wystąpienie premiera Tuska w Sejmie rozpocznie się o godz. 9. Samo przemówienie premiera, według naszych informacji, jest przygotowywane od kilku dni. Ma się składać z dwóch głównych części - co również nie jest niespodzianką, bo podobnie bywało w historii. W pierwszej premier ma pokazać, co udało się zrobić w ciągu 1,5 roku jego rządów. W tym celu poprosił wszystkich swoich ministrów o przygotowanie w kilku punktach projektów, elementów, obietnic, które zostały zrealizowane, a które mają znaleźć się w wystąpieniu premiera.
To też efekt rozmów z liderami koalicji. Uznali oni bowiem zgodnie, że jednym z głównych powodów słabszych notowań rządu jest nieumiejętność chwalenia się sukcesami. Liderzy koalicji rządzącej uważają, że to też powód przegranych wyborów i niezrozumienia niektórych działań rządu przez wyborców. W tym celu, choć w dalszej kolejności, ma być powołany rzecznik rządu.
Druga część wystąpienia Donalda Tuska to natomiast rysowanie perspektywy na drugą część kadencji. Perspektywy, która ma być nowym otwarciem dla tego rządu, ale też kwintesencją oczekiwań wszystkich koalicjantów. Premier ma wyraźnie podkreślić, że nie jest to wyłącznie autorski rząd Tuska, ale rząd koalicyjny, w którym nie tylko każdy ma swoje oczekiwania, ale też zadania.
Łukasz Szpyrka